Poniedziałek, VI tydzień zwykły

poniedziałek, 12 luty 2024

Rozpoczynamy dziś lekturę Listu Jakuba. To jedno z najbardziej intrygujących pism Nowego Testamentu. Według tradycji jego autorem miałby być apostoł Jakub, „brat Pański”.  Jego adresatami, o których dziś słyszymy, miało być „dwanaście pokoleń w rozproszeniu”, co ma sugerować wspólnotę żydowskiej diaspory. Wiemy jednak, że Kościół – wspólnota uczniów Jezusa – to Nowy Izrael. To chrześcijanie, rozproszeni w świecie, żyjący w pogańskim otoczeniu, są nowym Ludem Wybranym, powołanym do dawania świadectwa o Bożym Miłosierdziu. List Jakuba jest swoistym „praktycznym przewodnikiem” dla tego, kto pragnie umocnić się w wierze i osiągnąć świętość w środowisku, które niekoniecznie takim celom sprzyja. Różne jednak doświadczenia mają w uczniach Jezusa wypracować wytrwałość i otworzyć ich serca na pomoc Bożą pośród trudności. Wśród prześladowań przetrwa nie ten, kto pokłada nadzieję w bogactwach lub ludzkiej tylko przemyślności. Poza wiarą wszystko przeminie. Słowa Brata Pańskiego wyjątkowo smakują również w czasie naszych dni, pośród różnych trudności.

Psalm 119 jest najdłuższym z tekstów Psałterza. Tematem strof, którymi modlimy się dzisiaj, jest cierpienie sprawiedliwego, w przeciwnościach nie poddaje się on zwątpieniu. Porusza wyznanie Psalmisty, który dziękuje Bogu za poniżenie, bo właśnie to doświadczenie doprowadziło go do prawdziwej mądrości i do zaufania Panu. Rzeczywiście trudy, aż do porażki, są często najcenniejszymi lekcjami życia, pod warunkiem że człowiek przyjmie je w odpowiednim nastawieniu ducha. Przegrana może doprowadzić do utraty radości życia, zachwiać wiarą w jego sens i cel. Jeśli jednak zostanie przyjęta pokornie, otwiera oczy na prostą prawdę: jeszcze nie jestem doskonały, świat i ludzie nie są na moje rozkazy, jestem zależny od dobrej woli innych, mam swoje słabości, a przede wszystkim jestem w ręku Pana.

W lekturze Ewangelii Marka docieramy do chwili, w której Jezus musi zmierzyć się z kolejną falą nacisków ze strony faryzeuszy. Nie tylko rozprawiali z Nim, lecz uporczywie domagali się potwierdzającego misję znaku. Wzrusza wzmianka o Jezusowym „głębokim westchnieniu w duszy” wobec tej natarczywości przeciwników. Jezus nie unikał rozmów z nimi. Zapewne próbował przekonać ich do prawdy o Ojcu i Jego Królestwie. Być może długie dysputy wyczerpały cierpliwość nawet Jezusa. Można już było tylko „westchnąć głęboko”, jakby z bezsilności, smutku, znużenia. Jak bardzo zamknięte były serca faryzeuszy, skoro nie przekonały ich ani słowa, ani czyny Jezusa. Znaków potwierdzających Jego autorytet przecież nie brakowało. Liczne uzdrowienia, spełniające się po kolei mesjańskie zapowiedzi proroków nie przekonały jednak serc, które tak naprawdę nie szukały prawdy, a były zainteresowane wyłącznie potwierdzeniem własnych teorii. Stąd gorzko brzmiące stwierdzenie Jezusa, które zamknęło całą dysputę: „żaden znak nie będzie dany temu plemieniu”. Nie ma mowy nawet o „znaku Jonasza”. Jeśli ktoś nie jest w stanie zobaczyć śladów Boga w tym, co dzieje się już na jego oczach, tego nie przekona nawet powstanie z martwych. Pełne bólu słowa Jezusa wypowiedziane w tej sytuacji potwierdziła tylko ostatecznie postawa faryzeuszy wobec tajemnicy Pustego Grobu. Największy ze znaków stał się dla nich nie potwierdzeniem Mocy Bożej, lecz kamieniem największej obrazy. Możemy tylko prosić Boga o łaskę serca otwartego na Jego bliskość i znaki jego Miłości rozsiane każdego dnia pośród drobnych spraw, z których splata się nasza codzienność.