Poniedziałek - XXVI tyd. zwykły

poniedziałek, 30 Wrzesień 2024

Dawniej panowało przekonanie, że wszelkie bogactwo oraz posiadanie licznego potomstwa i wielu sług jest owocem Bożego błogosławieństwa. Co mógł pomyśleć Hiob, gdy stracił cały swój majątek i dzieci? Zapewne to, że Bóg cofnął swą rękę i przestał mu błogosławić. On jednak był inny niż jego współbracia w wierze. Zarówno w czasie obfitości, jak i w czasie odarcia ze wszystkiego, co posiadał, pozostał prawy, sprawiedliwy, bogobojny i daleki od grzechu. Nie miał pretensji do Boga ani o nic Go nie oskarżał. Zareagował bardzo mądrze: przyjął żałobę i ukorzył się przed Panem, bo miał z Nim piękną relację, opartą na miłości, wierze, pokorze i wdzięczności, a nie na wyrachowaniu.
Co czujemy, gdy coś w naszym życiu zaczyna się „sypać”? Czy w pomyślności, ale i niepowodzeniu, umiemy wielbić Boga? Hiob rozumiał, że wszystko, co posiadał i czego doświadczał, było łaską Bożą. Wiedział, że nic nie trwa wiecznie i wcale z tym nie dyskutował. Po ludzku czuł smutek i ból, ale nie obraził się na Boga. Zdał egzamin z wiary i zaufania względem Najwyższego, co wcale nie było proste. Wpatrując się w klęczącego na ziemi Hioba, prośmy, byśmy tak jak On pozostali wierni Bogu w powodzeniu i w każdej stracie, bo przecież wszystko, co mamy, od Boga pochodzi i On ma do tego największe prawo.

Dzisiejszy psalm jest modlitwą sprawiedliwego, który nie tylko nie boi się wołać o ratunek do Boga, ale jest gotowy na to, by On go osądził. Psalmista zdaje się cały na wyrok Najwyższego. Wierzy i ufa Jego sprawiedliwości. Prosi Go o ratunek i miłosierdzie. W modlitwie psalmisty pojawia się wielka szczerość i otwartość. Nie ma w niej wywyższania się ani chwalenia. Porównajmy dziś nasze modlitwy z tym wołaniem. Czy jeszcze pokładamy naszą nadzieję w Bogu? Jak bardzo zależy nam na ingerencji Pana w to, co przeżywamy? A może chcemy ze wszystkim poradzić sobie sami? Z Bogiem jest jednak łatwiej i roztropniej.

Skłonność do wywyższania się jest bliska każdemu z nas. Myślenie o tym, kto jest najważniejszy, najpotrzebniejszy, największy czy najmądrzejszy, pojawia się we wszystkich mniejszych lub większych wspólnotach. Dziecko, które Jezus stawia przed apostołami, ma ostudzić ich zapędy do bycia ponad innymi. Mistrz daje im bardzo mocną lekcję. Wszyscy wiedzieli, także apostołowie, że dzieci w hierarchii społecznej zajmowały ostatnie miejsce. Chrystus apeluje do apostołów o umiejętność uniżenia i o zaprzestanie poszukiwań uznania w oczach ludzi. Mówi: ten jest wielki, kto umie być mały.
Popatrzmy dziś na siebie, na to jak często chcemy uchodzić za najważniejszych, za tych, z którymi wszyscy powinni się liczyć, za godnych wszelkiego uznania. Ludzka opinia i sympatia są zmienne. Dziś możemy być uznawani za wielkich i szanowani, a jutro wzgardzeni. Czy nie lepiej szukać tego uznania w Bożych oczach? Ale, aby tak się stało, trzeba najpierw po Bożemu postępować i myśleć, a nas często na to nie stać. Wolimy żyć według własnych kategorii. Ostatnie miejsce w szeregu raczej nas nie interesuje.  Zabiegamy o zaszczyty. Ale co nam dadzą ludzkie pochwały i okazywane honory? Nie przeniesiemy ich do wieczności. Ziemskie awanse, stanowiska i odznaki nie będą potrzebne na sądzie. Tam zapytają nas o pokorę i umiejętność bycia małym. Wielki jest tylko Bóg.