Komunikat o błędzie

Notice: Undefined index: HTTP_ACCEPT_LANGUAGE w eval() (linia 11 z /home/popieluszko/ftp/web_popieluszko/modules/php/php.module(80) : eval()'d code).

Czwartek – Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

czwartek, 23 Czerwiec 2022

Utwór ten to fragment drugiej z czterech tzw. pieśni sługi Pańskiego, których obecnością Księga Izajasza wyróżnia się na tle innych ksiąg Starego Testamentu – pieśni te bowiem w jasny sposób zapowiadają Mesjasza, który nie dość, że będzie Zbawicielem uniwersalnym (nie tylko żydowskim), to jeszcze będzie cierpiał i tak właśnie dokona odkupienia. Tymczasem, dzisiejszy urywek dopasowany jest ewidentnie do osoby Jana Chrzciciela. Dlaczego? Gdyż jego postać niemalże we wszystkim wskazuje na Jezusa – toteż również dzisiejszy tekst możemy bez przeszkód odnieść do Chrystusowego kuzyna: począwszy od cudownego poczęcia (Pan mnie powołał już z łona mej matki), przez bezżenny stan życia (Pan ukrył mnie w cieniu swej ręki), orędzie nawrócenia i pokuty, z którego czerpiemy do dziś (Ostrym mieczem uczynił me usta… Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną…) i które utorowało drogę powszechnej misji Jezusa (Ustanowię cię światłością dla pogan); w zasadzie, aktualny tekst nie wspomina jedynie o Chrzciciela męczeńskiej śmierci. Jako pokarm dla osobistej modlitwy, przyjmijmy ostatnie zdanie czytania: …aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi. Co jest „moją” ziemią (serce, relacje, praca, zajęcia)? Do których z jej krańców zbawienie już dotarło, a do których jeszcze nie; dlaczego?

To jeden z tych utworów, których wydźwięk w znakomitej mierze zależy od wewnętrznej postawy odbiorcy: Przenikasz i znasz mnie, Panie… Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję… Z daleka przenikasz moje myśli… Przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę… Znasz moje wszystkie drogi… I duszę moją znasz do głębi… Słowa te albo wzbudzają poczucie bezpieczeństwa i ośmielają do otwarcia serca przed Panem niezależnie od jego kondycji, albo powodują poczucie zagrożenia i nakłaniają do ucieczki przed Nim; Bóg jawi się nam jako Ojciec, w drugim zaś jako Stróż. Połączmy te dwa wątki: niewykluczone, że tylko ten, kto rozpoznaje w Bogu Ojca rozmiłowanego w życiu swoich przybranych ludzkich dzieci – będzie również adwokatem ich godności. „Przyda” mu się wówczas – i to podwójnie – szczególne nabożeństwo do Jana Chrzciciela: z racji jego osobistego cudownego poczęcia oraz bezkompromisowości gotowej na więzienie i śmierć.

Słuchamy fragmentu kazania św. Pawła, które wygłosił kilkanaście lat po swoim nawróceniu. Z perspektywy dzisiejszej uroczystości, ważna jest w nim wyraźna wzmianka o Janie Chrzcicielu. Jego misja okazała się bowiem bardzo owocna, choć sam Jan za życia nie doczekał się jej finału. Postarajmy się wczuć w cytowane słowa Jana: Po mnie przyjdzie… Zbawiciel Jezus przyjdzie po mnie… W tych słowach zawiera się dramat: by przyszedł Zbawiciel Jezus, Chrzciciel Jan musi odejść – nie tyle „usunąć się w cień” czy „przejść na emeryturę”, ile dosłownie umrzeć, i to śmiercią męczeńską. uwięzienie przez Heroda i nagły, kapryśny wręcz rozkaz ścięcia nie zaskoczyły go, bo swego boskiego Kuzyna „do końca umiłował” . Taka sekwencja zdarzeń – samemu umrzeć po to, by utorować drogę umiłowanemu – nie omija nikogo z nas, jest wpisana w chrześcijańską drogę życia: małżonków wobec siebie i rodziców wobec dzieci, przyjaciół w ich wzajemności. Przypatrując się dziś Janowi Chrzcicielowi, któremu Paweł zawdzięcza też jakoś własne nawrócenie i misję, zastanów się: kto umarł dla ciebie i dla kogo ty umierasz? Z czyjej życiowej ofiary ty żyjesz i komu zapewniasz życie swoją życiową ofiarą?

W dzisiejszym ustępie Ewangelii sąsiedzi i krewni Elżbiety i Zachariasza oraz mieszkańcy całej górskiej krainy Judei uporczywie wypatrują przyszłości: już nakarmili się cudownym poczęciem ich syna, już zaspokoili swoją ciekawość specyficznym imieniem dziecka, już nasycili się tajemniczym uzdrowieniem Zachariasza z niemoty… teraz tylko korci ich przyszłość: Kimże będzie to dziecię?! Kimże będzie to dziecię?! A tu, żądza sensacji zderza się z koniecznością normalnego rozwoju dziecka, potem nastolatka, potem młodzieńca, potem mężczyzny… aż do dnia ukazania się przed Izraelem. Poddaniem się tej prawidłowości, noworodek Jan zapowiada także analogiczne dojrzewanie samego Jezusa. Pan Bóg szanuje naturę swojego stworzenia, czy to będzie świat przyrodniczy, czy świat ludzki. To my przyspieszamy wzrost i niewspółmiernie wzmagamy efektywność; to my wymagamy od dzieci dorosłego wykształcenia i ogłady. I to my dziwimy się dziecinnością dorosłych, podczas gdy nikt im nie zaoferował należytego wychowania, zwłaszcza uczuciowego. Przyglądając się więc dojrzewającemu w swoim tempie Janowi, powróćmy pamięcią do własnego dorastania: czy na jakimś etapie nie tkwimy aż dotąd albo któregoś etapu nie przeskoczyliśmy zbyt szybko?