Komunikat o błędzie

Notice: Undefined index: HTTP_ACCEPT_LANGUAGE w eval() (linia 11 z /home/popieluszko/ftp/web_popieluszko/modules/php/php.module(80) : eval()'d code).

Wtorek, XXX tydzień zwykły

wtorek, 31 Październik 2023

Dziś św. Paweł poszerza dotychczasową perspektywę: nasze „zadłużenie” względem „ducha” i „ciała” , czyli skłanianie się ku cnotom, ale i wadom, w tajemniczy sposób rozciąga się na cały świat. Apostoł dyskretnie nawiązuje do doktryny o grzechu pierworodnym, popełnionym wprawdzie przez konkretnych ludzi, lecz niejako „odłamkami” rażącym ich potomków oraz stworzenie w ogóle. Zauważmy przy tym, jak kolejność upadania przekłada się na kolejność powstawania: ze względu na grzech człowieka, stworzenie zostało poddane marności; w miarę zaś, jak człowiek uwalnia się do chwały dzieci Bożych, także samo stworzenie zostaje wyzwolone z niewoli zepsucia. Autor listu odwołuje się w tym miejscu do metafory rodzenia – obarczonego cierpieniem, acz życiodajnego: z jednej strony, ból rodzenia to przejaw pęknięcia wywołanego grzechem; z drugiej, ból rodzenia to oznaka nadziei – świadectwo posiadania pierwszych darów Ducha, które pozwalają nam oczekiwać przybrania za synów i odkupienia naszego ciała. A zatem jesteśmy dziś wzywani do szczególnej czujności – do przyjrzenia się swojemu cierpieniu jakby od środka, w sercu, od strony zajmowanej względem niego postawy: w jakim stopniu cierpienie ściąga nas w dół, przypominając o dziedzictwie grzechu; w jakiej mierze cierpienie ciągnie nas w górę, uświadamiając dziedzictwo łaski? Pierwsza postawa oznacza wadę rozpaczy, a druga jej przeciwieństwo, czyli opiewaną wprost cnotę nadziei.

Pawłowe ambiwalentne „bóle rodzenia” z pierwszego czytania nie są jednostkowym wydarzeniem, tylko ciągłym falowaniem: bywają chwile i okresy, gdy ciążymy w stronę nadziei („życia według Ducha”), oraz chwile i okresy, gdy ciążymy w stronę rozpaczy („życia według ciała”); ponadto, te „bóle rodzenia” znaczą zarówno historię indywidualną, jak i wspólnotową – historię danego chrześcijanina i historię Kościoła w ogóle. W tych naprzemiennych doświadczeniach pocieszenia i strapienia warto dbać o pamięć, osobistą i zbiorową, która te doświadczenia przechowuje i przywołuje – tego uczy dzisiejszy psalm. W chwili jego komponowania, autor, wypowiadający się w liczbie mnogiej, znajduje się w jakiejś rozterce: los narodu zdaje się teraz opłakany jak strumienie (w domyśle: wyschnięte) na południu (trzecia zwrotka); choć nadszedł czas siania ziarna, nie wiadomo, czy będzie je komu albo dla kogo kiedyś zebrać, bo pomyślna przyszłość z jakiegoś powodu stoi pod znakiem zapytania, jest zagrożona. Jednakże, psalmista nie ulega rozpaczy, lecz wspomina chwalebną przeszłość: wielkie rzeczy, które im Pan uczynił, oraz radość i śmiech (pierwsze dwie zwrotki). To pozwala ludziom iść naprzód – owszem: we łzach, płacząc siejąc jednak ziarno na zasiew (kolejne dwie zwrotki).

Przesłanie nadziei wbrew rozpaczy – spłacanie długu „Duchowi” (cnotom), a nie „ciału” (wadom) – daje się także odczytać w dzisiejszej Ewangelii, choć z innej perspektywy. Tym razem, to nie człowiek decyduje się iść w rytmie Ducha, ile… sam Bóg. Zarówno bowiem ziarnko gorczycy, jak i zaczyn, obrazują postawę Boga względem człowieka: to On kieruje się nadzieją, że ziarnko gorczycy wyrośnie i stanie się tak wielkim drzewem, że aż gnieżdżącym ptaki podniebne; to On kieruje się nadzieją, że zaczyn zakwasi trzy miary mąki (ogromna ilość wystarczająca do nakarmienia aż stu głodnych ludzi!). Oczywiście, o nadziei u Boga mówimy w sensie analogicznym: u Niego nie ma mowy o niewiadomej, tylko o pewności co do tego, ile jest w stanie zdziałać Jego łaska. Królestwo Boże więc, choć niepozorne, ma niesłychaną moc wzrostu. Jak powiedzieliśmy wczoraj, „program” tego królestwa od chwili chrztu jest już „zainstalowany” w naszym sercu. Jak wielkie drzewo już z niego wyrosło i ile miar mąki już zakwasiło?